Stało się ...decupagowa inicjacja...za mną ;) Pierwsza praca,wykonywana drżącymi z podekscytowania dłońmi...wyszła mocno niedoskonale , jednego jestem jednak pewna - na pewno , będę próbować dalej . Zakochałam się w tej technice, teraz już rozumiem dylematy koleżanek, pojęłam dlaczego na każdą butelkę z winem czy oliwą, patrzy się...jak na potencjalną ofiarę twórczych dokonań . Już wiem...skąd i dlaczego, biorą się te stosy kolorowych serwetek! To wciąga, uzależnia...i powoduje, że chce się jeszcze. Przepadłam z kretesem...i biję się w piersi ;) Kurs w sam w sobie wspaniały , najmilsza na świecie instruktorka ,towarzystwo wyborowe...mnóstwo śmiechu i artystycznego bałaganu. Koleżanki preferowały romantyczne róże i geometryczne wzory...więc trochę zdziwienia spowodował motyw, który ja wybrałam do ozdobienia lusterka. Same jednak zobaczcie...prawda ,że warto było się pomęczyć...aby tej trójcy domalować troszkę lasu :)
Niestety zdjęcia wyszły ciemne , pogoda nieciekawa ,na dworze szaruga....mam nadzieję, że jednak coś widać. Serdecznie pozdrawiam wszystkich blogowych znajomych i dziękuję...za wszystkie miłe i ciepłe słowa , pod adresem mojego blogu i prac.